Ukraina – kraj niespełniających się możliwości.

W związku ze słowami Andrzeja Dudy, że „Ukraina jest krajem ogromnych możliwości z wielkimi perspektywami” postanowiłem uaktualnić i ponownie opublikować mój wpis z 18 kwietnia 2010 roku. Po to, żeby każdy dobrze sobie przemyślał, czy tak jest rzeczywiście i czy warto to sprawdzać. Dodam, że tytuł jest ten sam, oryginalny sprzed 12 lat, nie był  modyfikowany pod wypowiedź Dudy. 
Po pierwszym pobycie na Ukrainie w 2004 roku byłem zachwycony  potencjałem rozwoju jaki widziałem w tym kraju i zdziwiony, że Ukraińcy tak słabo go wykorzystują.
Po kolejnej mojej podróży w 2010 roku byłem jeszcze bardziej zdziwiony a raczej przerażony skalą staczania się tego kraju.

Ukraina ma dwa razy większe terytorium od Polski, jest liczniejsza o 10 mln 6 mln ludzi (wg danych na 2020 r.), ma piękne krajobrazy, urodzajne ziemie i inne bogactwa naturalne co pretendowałoby ją do bycia bogatym krajem, a przynajmniej bogatszym niż Polska. Zresztą taką była na przełomie lat 80/90 i taką  mi się jawiła z opowieści dziadka, który całe życie tęsknił za pozostawionym tam domem (sam go wybudował) a szczególnie sadem. W jego opowieściach były to czarnoziemy mlekiem i miodem płynące z drzewami rodzącymi jabłka wielkości arbuza o smaku truskawek. Oczywiście były to tylko nostalgiczne przerysowania a rzeczywistość okazała się skrzecząca smutą i biedą po dziś dzień.
Bo i dziś Ukraina jest jednak biedniejsza i wcale nie staje się bogatsza 🙁
Gdy byłem tam w 2004 roku za złotówkę dostawałem 1,42 hrywny, w 2010 r. dwa razy tyle – 2,8 hrywny, a dziś, czyli 24 sierpnia 2022 r. jest to 7,71 hrywny.

Choć benzyna, węgiel, gaz, energia – i prawdopodobnie materiały budowlane  – są tam niezwykle tanie to nie widziałem kwitnącego przemysłu lub innego biznesu. Wręcz przeciwnie.

Choć (zachodnia) Ukraina ma aż 4 pasmowe szosy, które spokojnie można jeszcze poszerzyć o kolejne pasy bo tam budynki rzadko spotykanych wsi w ogóle nie przylegają do dróg,  to jednak są takimi tylko między głównymi miastami. Poza tym są straszliwie zniszczone – zobaczcie sobie na zdjęciach poniżej oraz tutaj jak bardzo. Tak bardzo, że kierowcy wolą jeździć poboczem, które (o dziwo!) jest równiejsze.  Trasa Korczowa – Lwów, Lwów – Tarnopol – Kamieniec Podolski to istny koszmar. A 40 kilometrowy odcinek na trasie Kijów – Jagodna  (miasteczko po ukraińskiej stronie przy przejściu granicznym z Polską) praktycznie nie istnieje. Trzeba także uważać na znaki ograniczające prędkość do 50 km – można być pewnym, że po takim znaku droga  dosłownie się skończy na co najmniej kilkadziesiąt metrów. Oczywiście w pobliżu Kijowa było lepiej, za to reszta dróg nawet nie jest utwardzona! A jeśli nawet to żwirem i kamieniami  chyba jeszcze za czasów gdy była to przedwojenna II Rzeczpospolita. Obecnie boczne drogi i te między wsiami to klasa poniżej naszych polnych dróg. Czyli znowu wydawałoby się, że mnóstwo roboty do wykonania i kasy do zarobienia.
Co ciekawe – średnia prędkość jazdy wyszła mi i tak wyższa niż w Polsce. U nas wieś na wsi, miasto za miastem, ograniczenia prędkości i wleczące się zawalidrogi, których nie daje się wyprzedzić, spowalniają ruch skuteczniej niż ukraińskie wyboje.

Choć 60% Ukrainy to urodzajne czarnoziemy to w większości są to niezagospodarowane bezkresne nieużytki. Stawiałbym tezę, że jednym z powodów jest brak maszyn rolniczych i uprawa roli tylko przy pomocy siły mięśni własnych i zwierząt – a nimi to się za wiele nie obrobi. Czyli teoretycznie kolejne pole do popisu. W praktyce – ziemi nie można kupić, więc…
Swoją drogą te odległości na  Ukrainie daje się wybitnie odczuć właśnie przez wyludnienie przestrzeni. Możecie to sami dziś zobaczyć obserwując na youtube nagrania z ukraińskich dronów.

Sfera użyteczności publicznej kompletnie zaniedbana. Dominują autobusy, tramwaje, karetki, a nawet ciężarówki gdzieś z lat 70 i 80. Wysłużone, zniszczone. Mści się ukraińskie (czy tylko?) podejście do publicznej własności – jak coś państwowe to niczyje i można brać z tego ile wlezie. Dodam, że jeśli chodzi o prywatne to już to wygląda inaczej, jest do tej własności szacunek.  Ale jeżeli coś jest publiczne to jest nędzne i niezadbane.

Tramwaj w Winnicy
Tramwaj w Winnicy, kabriolet? 😉

Tu istotna uwaga – z tego schematu zaniedbania wyłamują się cerkwie i rządowe urzędy. Te dosłownie lśnią w każdym aspekcie – świeżością, majestatem, kapią pozłacaniami i bogactwem.

Świątynia w Kamieńcu Podolskim
Kamieniec Podolski, powyżej cerkwia poniżej twierdza.

Kamieniec Podolski

W ogóle przejazd przez wsie i miasteczka Ukrainy to jak cofnięcie się w czasie w klimaty polskich lat 80 i schyłkowego PRLu.  Półki tak sklepików jak i „marketów” obłożone na siłę jakimś tanim produktem – np. majonezem – coby nie świeciły pustkami. Sklepiki przy stacjach benzynowych standardowo puste lub pozamykane, puszki pepsi nie uświadczysz – choć już drogiego „energizera” jak najbardziej – a cola i fanta jak jest to w puszcze o 1/3 mniejszej -0,26 litra a nie 0,33 jak u nas.  Patrz foto.

Do tego dochodzi niszczenie publicznej przestrzeni. Co z tego, że krajobrazy są śliczne, wcięcia rzek wspaniałe, skoro… wszystko to jest zasyfione śmieciami i ściekami?  Dosłownie w każdym strumieniu, rzeczce, jakimś jarze, parowie, uroczysku, w lasach przy drogach, w rowach itd. leżą śmieci. I to nie te łatwo rozkładające się, ale plastyki, gumy (opony), żelastwo.

Śmieci w strumieniu (obok drogi do wioski Gańczary).
Śmieci w punkcie widokowym
Śmieci w punkcie widokowym na Kamieniec Podolski

A przecież wspólna przestrzeń to jeden z czynników bogactwa każdego mieszkańca danej okolicy. Uwzględniając to Ukrainiec zawsze będzie biedniejszy od najbiedniejszego mieszkańca Zachodu, nawet gdyby miał karaty brylantów, tysiąc metrowy pałac i Lexusa (chyba ulubione auto mieszkańców Kijowa).

Mając w pamięci rozwój Polski widzę wyraźnie jak dużo na Ukrainie jest do zrobienia i ile pól działalności gospodarczej jeszcze do zagospodarowania. Wydawałoby się, że to idealna sytuacja dla przedsiębiorczych ludzi. Tyle, że…
No właśnie… jest takie drobne ale – dlaczego z Ukrainą jest tak źle skoro powinno być super.
Czy na tak złą rzeczywistość ta silny wpływ ma jakaś część ukraińskiej mentalności? Sowieckiego podejścia do pracy? Łatwości okradania w sferze publicznej, braku dbałości o nią i jej lekceważenia? A może tak mści się brak możliwości kupienia ziemi na własność? Czy też może decyduje o tym fatalny błąd popełnieniu u samego zarania polegający na wybraniu grażdanki zamiast używanego przed wojną alfabetu łacińskiego? Możecie się z tego śmiać, ale zrozumiecie problem gdy tam się znajdziecie.
W rolnictwie bez wątpienia stawiałbym na brak ludzi i kapitału. Z drugiej strony dziś spokojnie można by to nadrobić umaszynowieniem produkcji rolnej. Ale na ciągniki, kombajny, przyrządy do nich i inne maszyny trzeba właśnie pieniędzy.  Ale jak tu ściągnąć inwestorów skoro na Ukrainie przez nieczytelny dla nich alfabet czują się analfabetami? Poza tym nie mogą kupić ziemi.

Do tych nieszczęść doszła rosyjska agresja i wojna, która dewastuje kraj nie tylko materialnie, ale także mentalnie. Niełatwo będzie pokonać jej skutki, nawet jeżeli uda się na tyle pokonać Rosję by nie by nękała Ukrainy rakietowymi atakami.

Reasumując – nie wierzę, że polskie firmy wezmą udział w odbudowie Ukrainy, że cokolwiek na tym zyskamy. To raczej będzie kolejny sen niespełniających się w realu możliwości…
No chyba, że Ukraina szybko wejdzie do EU i NATO. Czego Ukraińcom życzę z całego serca.

ps

Ważna uwaga – obserwowałem tylko zachodnią część Ukrainy. Ponoć wschodnia część Ukrainy różni się od zachodniej, ale tam nie dotarłem, więc nie wiem jak i w czym się różni. Z obecnie publikowanych obrazków przy okazji wojny nie wygląda mi na różnienie na plus.

A tak prywatnie to doszedłem też do wniosku, że nie mogę tam za długo przebywać bo fiksuję językowo oraz zrozumiałem dlaczego tak rzadko rozpoznawałem „lwowską” kuchnię, nawet w rodzinach o lwowskich korzeniach. Kuchnia mojej mamy urodzonej w Buczaczu – wbrew temu co myślałem – nie była lwowska lecz podolska. To w Kamieniu Podolskim i Winnicy czułem się jakbym jadł w domu.

Poniżej obiecane fotki dróg. Więcej fotek z Ukrainy jest tutaj. 

Drogi na Ukrainie
Drogi na Ukrainie
Drogi na Ukrainie
Drogi na Ukrainie
Drogi na Ukrainie
Droga do Gańczar, których zabudowania widać już w niewielkiej oddali. Z tej wsi pochodzi mój ród – tutaj żyły całe pokolenia Buzdyganów, tutaj urodził się i spędził pierwsze lata życia mój ojciec, a dziadek miał  swoje gospodarstwo i sad na tym dużym wzniesieniu, które widać za mną. Po wojnie wszyscy mieszkańcy zostali zagonieni do wagonów i wywiezieni w szczere pole w okolicach obecnego Stargardu Szczecińskiego. Stamtąd dziadek z rodziną ruszył pieszo w stronę Wrocławia gdzie się ostatecznie osiedlili.

6 myśli na temat “Ukraina – kraj niespełniających się możliwości.

  1. drogi podobne we Wrocławiu, czasami się zastanawiam w jakim ja kraju żyję , szczególnie gdy jadę do pracy
    pozdrowionka Dari

  2. „A jak tu ściągnąć inwestorów skoro na Ukrainie przez nieczytelny dla nich alfabet czują się analfabetami” ha ha
    A ci sami inwestorzy będąc na Węgrzech, czy na Litwie już nie są analfabetami i wszystko rozumieją, bo jest alfabet łaciński? 😉
    W samej UE innych alfabetów używają jeszcze Bułgarzy i Grecy.

  3. „A jak tu ściągnąć inwestorów skoro na Ukrainie przez nieczytelny dla nich alfabet czują się analfabetami” ha ha
    A ci sami inwestorzy będąc na Węgrzech, czy na Litwie już nie są analfabetami i wszystko rozumieją, bo jest alfabet łaciński? 😉
    W samej UE innych alfabetów używają jeszcze Bułgarzy i Grecy.

  4. Na mnie w zeszłym roku wrażenie zrobiła ekspedientka licząca na liczydle (hotel Ksenia). A obok leżał kalkulator.

  5. `como11`podziekuj`Bogu`ze`zyjesz`w`Polsce`bo,niejeden`ukrainiec`na`kolanach`by`do`Wrocławia`sie`czołgał`aby`zamienić`się`z`tobą`miejscami

  6. `como11`podziekuj`Bogu`ze`zyjesz`w`Polsce`bo,niejeden`ukrainiec`na`kolanach`by`do`Wrocławia`sie`czołgał`aby`zamienić`się`z`tobą`miejscami

Odpowiedz