Coś we mnie pękło. Stało się to gdy sprzedawca z warzywniaka oznajmił mi szeptem pełnym głębokiej satysfakcji, że wczoraj wykupił ostatnie gramy złota z banku. I że więcej nie ma. I nie będzie.
Bo nawet mennica go nie ma. Był wielce ukontentowany, że uratował w ten sposób swoje oszczędności przed wojną, inflacją, deflacją, masonami a nawet cyklistami i molami.
Nawet mu przez myśl nie przeszło, że stał się kolejnym nastraszonym leszczem, nabitym przez cwaniaków w… złoto.