Przez całe lata piszę, że Internauci nic się nie liczą i nie znaczą, bo nie chce im się ruszyć tyłka sprzed monitora, a póki co głosować i podpisywać list bez wyjścia na ulicę się nie da. I długo żadna z zasiedziałych Władz tego nie zmieni – sami rozumiecie dlaczego 🙂
Internauci nie wzburzyli się ani nie ruszyli na ulice z powodu likwidacji demokracji, nie ruszyli z powodu braku pracy, perspektyw, chleba, cenzury i wolności w Internecie. Ruszyli się dopiero wtedy gdy przestraszyli się, że Władze zabiorą im… zabawki!
W sumie same Władze miały pecha, że wypłynięcie sprawy ACTA zbiegło się z zamknięciem serwisów Megavideo. Gdyby nie ten zbieg okoliczności zapewne ACTA przeszłaby niezauważenie, napiętnowana tylko przez nielicznych „oszołomów”. Ale zamknięcie Megavideo pociągnęło za sobą panikę w pozostałych tego typu serwisach i nagle pojawiło się widmo wyschnięcia swego rodzaju źródełka rozrywki. I wtedy wielu nie na żarty przestraszyło się, że Władze zabrały się właśnie do zabierania im zabawek. Stąd wzięły się te masowe protesty. Hasła wolnościowe itp. to tylko przypadkowy odprysk. Widzę tu doskonałą analogię do robotniczych protestów, które stworzyły Solidarność. Ich podłożem był wzrost cen mięsa, reszta została doklejona przez inteligencję, która przyłączyła się do protestów.
Tym razem jednak nie widzę szans na powtórkę z rozrywki. 🙁
Dzisiejszy „proletariat” zapala się na krótko i łatwo go ugłaskać.
Szkoda 🙁