Poniżył swój urząd, poniżył całe państwo, wreszcie poniżył nas wszystkich jego poddanych. Do samego cna. Nawet nie piszę, że do dna, bo od dna można by się odbić, a tu już nie ma jak. Nie wiem czy pozwolił amerykańskiemu urzędnikowi także na grzebanie w swojej dupie przy kontroli osobistej (media nie doniosły czy ją miał), ale wcale bym się nie zdziwił gdyby wypiął ją ochoczo jeśliby tego właśnie od niego zażądali.
Przypomnę, że Komorowski pojechał do USA nie z własnego prywatnego widzimisię i jako prywatna osoba, lecz jako prezydent Rzeczpospolitej Polskiej na ZAPROSZENIE prezydenta USA.
Mimo tego uchachany jak jakieś przygłupie dziecko wypełnił przedstawiony mu przez amerykańskiego urzędasa wniosek o…. (sic!) wizę do USA!
Czujecie ten klimat? Jakiś amerykański urzędas stawia na baczność kolejnego polaczka, a ten jakby był jego przydupasem – a nie prezydentem! – z debilnym uśmieszkiem na ustach osobiście odpowiadał na niezwykle inteligentne pytania (cytuję):
– czy handlował narkotykami?
– czy jest/był alfonsem!?
– czy cierpi na chorobę zakaźną albo niebezpieczne zaburzenia fizyczne lub umysłowe?
i wreszcie najgenialniejsze:
– czy zamierza prowadzić w USA działalność terrorystyczną!
Ludzie! Czy to mi się śni!? Czy to jednak jawa!?
Pytacie co konkretnie – że tak strawestuję jego spot – w takiej sytuacji powinien zrobić Komorowski?
Powinien był odpowiedzieć na wszystkie twierdząco, a następnie osobiście zastrzelić urzędasa, który ośmielił się sponiewierać prezydenta innego kraju.
No dobra, w XXI wieku nie wypada strzelać do czyjejś służby, więc zostańmy tylko przy twierdzących odpowiedziach.
I co wtedy zrobiliby jeszcze głupsi Amerykanie?
Wpuścili czy jednak odesłali typa, który bądź co bądź przybył na zaproszenie PREZYDENTA USA ?