Można śmiało powiedzieć, że Moskwa znów ostro miesza. Tym razem robi to Rosyjska Cerkiew Prawosławna, ale wiadomo kto ją wspiera i kogo ma ona za plecami.
I jeżeli ktoś myśli, że kwestia zjednoczenia trzech wspólnot prawosławnych występujących na Ukrainie w jeden kościół autokefaliczny jest niewiele znaczącą w XXI wieku sprawą teologiczną to bardzo się myli. Mamy tu do czynienia z kwestiami dotyczącymi prestiżu i finansów na ogromną skalę. W aspekcie materialnym dojdzie do przejmowania cerkwi i parafii przez wiernych z dwóch różnych tworzących się wspólnot: kijowskiej i moskiewskiej. Przy czym moskiewska będzie na Ukrainie znacząco mniej liczna, za to mocno wspierana z Moskwy. I to nie tylko przez Moskiewski Patriarchat, ale i przez rosyjskie władze.
Dlatego zasadnicze pytanie brzmi – w jaki sposób się to odbędzie. Czy dojdzie do kompromisów i porozumień czy też do przemocy, grożącej nie tylko wojną domową lecz i rosyjskim najazdem.
Na razie Rosyjska Cerkiew Prawosławna poszła na totalne starcie zrywając więzy z Patriarchatem Konstantynopolitańskim, który popiera utworzenie oraz odmawiając tworzącemu się zjednoczonemu kościołowi uznania jego świętości. I to jest właśnie punktem zapalnym bo uniemożliwia wiernym „moskiewskim” korzystanie z cerkwi „kijowskich”. Jeśli się weźmie pod uwagę stałe próby destabilizacji Ukrainy czynione przez Moskwę to obawiam się, że bardziej realny jest wybuch przemocy na dużą skalę. Bo czy jest coś lepszego niż religijna wojna domowa do zniszczenia dowolnego kraju!? A to się skończy rosyjską interwencją wojskową czynioną oczywiście w imię obrony krzywdzonych „moskiewskich prawosławnych”. Znamy to przecież z własnej historii, tak samo uzasadniany był najazd na Polskę rozpoczęty 17 września 1939 r.
Wkrótce przekonamy się, czy Ukraińcy – którzy na pewno zdają sobie sprawę ze skali zagrożenia – zachowają zimną krew i się dogadają między sobą czy też ulegną moskiewskim wichrzycielom i prowokacjom. 🙁