Właśnie przeczytałem artykuł urzędasa miasta Wrocławia z ekipy Dutkiewicza, niejakiego Andrzeja Kosendiaka, w którym przechwala się jak to dba o „dobro publiczne”.
Sęk w tym, że to „dobro publiczne” to stołki i możliwość trwonienia gigantycznych pieniędzy na…
no właśnie na co?
Otóż na to by 30 do 50 tys. (rocznie) „melomanów” – dane podane przez samego Kosendiaka – mogło delektować się muzyką na żywo za cudzy bo publiczny grosz.
Ile kosztuje to Wrocławian?
Budowa Narodowego (sic!) Forum Muzyki to 300 mln zł.
Do tego dojdzie coroczne utrzymanie bo przecież samo – z biletów – nie sfinansuje się. Ile?
Tylko utrzymanie budynku będzie kosztować co najmniej 15 mln złotych.
Do tego inne wydatki jak prąd, sprzęt i oczywiście pensje, pensje i jeszcze raz pensje.
Czyli lekko licząc 30 mln zł o ile nie wielokrotność tej kwoty.
Przypomnę komu to ma służyć: 30 do 50 tys. „melomanów” rocznie. Miodzio!
Ale Pan Kosendiak zaapelował: „I nie prowadźmy żadnych wojen, szczególnie wojen o kulturę”.
Jasne! Tylko, że nie chodzi o kulturę lecz o kasę, prawda Panie Kosendziak?