Miraże Kickstartera, czyli jak NIE uda Ci się zdobyć tam finansowania

Od kilku dni umysły wielu ludzi na świecie rozpala wizja zdobycia milionów na serwisie Kickstarter.com. A wszystko to przez bezprecedensowy, unikalny i WYJĄTKOWY sukces zbiórki pieniędzy na pewną grę. 2 mln dolarów zebranych datków na jej produkcję robi wrażenie i budzi nadzieje u innych. Niestety płonne.
Zadałem sobie trud – niewielki bom leniwy, ale zawsze większy niż inni o tym piszący z zachwytem – by zbadać ten fenomen jak również porozmawiać z innymi, którzy próbują tam zdobyć pieniądze.  I czar prysł, usłyszałem same narzekania.
Po pierwsze – Kickstarter nie ma żadnych mechanizmów promocji projektu, co oznacza, że jeśli ludzie go nie zobaczą w chwili rozpoczęcia zbiórki i nie zaczną o nim pisać na lewo i prawo to za chwilę zniknie w odmętach historii.
Po drugie – Kickstarter nie ma nawet żadnych statystyk odwiedzin projektu, co uniemożliwia jakąkolwiek weryfikację skuteczności własnych działań rozgłosowych – czy przynoszą efekt i z jakich źródeł,  czy też w ogóle żadnego efektu nie przynoszą!

A to, że źródła sukcesu projektów leżą poza samym Kickstarterem widać doskonale właśnie na najgłośniejszym ostatnim projekcie https://www.kickstarter.com/projects/66710809/double-fine-adventure .

Absolutna większość dotujących projekt – ponad 90% – założyła konta od i po 8 lutego 2012 roku, czyli od dnia, w którym projekt został zaanonsowany na forum gamespot.com odwiedzanym przez 15 mln ludzi miesięcznie.  I ten anons w tej masie ludzi spowodował taki efekt ściągając na ich projekt ponad 22 tys. ludzi w jeden dzień.
Potem ruszyła niesamowita fama w mediach – każdy kto mógł rozpisywał się o fenomenalnym sukcesie tego projektu – w 1 dzień zebrał on 800 tys. dolarów, choć planowali w ogóle zebrać „tylko” 40o tys. .
To napędziło im kolejne osoby, które na zasadzie stadnego pędu dołączyły swoje dukaty do pędzącej już lawiny. Na jakiej kwocie projekt stanie? Przekonamy się. W chwili pisania tej notki ma 50 tys dotujących na kwotę 1 740 000 dolarów.

To się już jednak nie powtórzy 🙁
Pomimo upływu kilku dni, 97% tych co założyli konta w celu wsparcia tego projektu nie poparło żadnego innego projektu. I sądzę, że z upływem czasu to się nie zmieni i niewielu z nich będzie interesowało się tym co mogą jeszcze innego poprzeć.
Takie wyskoki to coś jak przypadkowy szał na  Szaloną Żabę itp. – nigdy nie wiadomo kiedy i na co wybucha.

Wy w każdym bądź razie nic na Kickstarterze nie zbierzecie. Nie tylko dlatego, że jesteście z Polski a musielibyście być z USA.  Także dlatego, że za chwilę zacznie się tam prawdziwy wysyp napalonych na kasę producentów i twórców tyle, że… obejdą się oni smakiem.

Już dziś na alexa.com widać ogromny spadek zainteresowania – minus 47% w stosunku do poprzedniego dnia.

Chyba, że…

Chyba, że trafią z dobrym miejscem na rozgłos projektu i wtedy nagonią sobie dotujących.
Tylko czy do tego potrzebują Kickstartera ?

3 myśli na temat “Miraże Kickstartera, czyli jak NIE uda Ci się zdobyć tam finansowania

  1. Hmmm… O kickstarterze wiedziałem wcześniej, a ostatnio odwiedzam witrynę codziennie, dla niniejszego projektu:
    https://www.kickstarter.com/projects/599092525/the-order-of-the-stick-reprint-drive
    Rich Burlew zdobył niemal 14-krotność założonej przez niego kwoty. Pominę, o co chodzi, oraz co zostanie zrobione z pieniędzmi.
    Zresztą o tamtej grze dowiedziałem się z bloga Richa, który o niej wspomniał z racji krótkiego pobytu na miejscu piątym (po czym został przez ową grę wyprzedzony).
    Powiem natomiast coś ważnego, co Ci umknęło:
    Kickstarter to wyłącznie platforma służąca do zawierania transakcji. Coś jak allegro, czy ceneo. Nic więcej — o promocję masz zadbać sam. Co więcej, promocja gdy projekt już trafił na Kickstarter jest spóźniona co najmniej o kilka miesięcy, jak nie lat. Trzeba zbudować markę, znaleźć zainteresowanych, przedyskutować co potencjalny target by zainteresowało, zainteresować medialnych ludzi swoim projektem (Rich Burlew wspomniał o kilku projektach, do których sam dorzucił swoje pieniądze) i gdy pewne jest, że są zainteresowani, wtedy dopiero stworzyć projekt na KS.

    Z ciekawostek, Kickstarter ma spore powodzenie u poważnie traktujących kawę użytkowników Apple — w liście 10 najwyżej sfinansowanych projektów są i były:
    – dok dla iphone’a
    – pasek na rękę do któregoś tam małego ipoda robiący zeń zegarek
    – tani ekspres do kawy kontrolowany regulatorem PID (w sensie tańszy od normalnie kosztujących po kilka tysięcy dolarów ekspresów z regulatorem)
    – piórko do ekranów pojemnościowych (autorstwa tych od paska na rękę, do soboty na miejscu 10, dok wyparł ich z listy)
    – „CoffeeJoulies” (coś, co ma kawę schłodzić do 70°C, a potem utrzymywać tę temperaturę dłuższy czas — nie działa, ale wygląda estetycznie)
    Jeśli ma się produkt, konkretny pomysł na jego finansowanie, oraz zainteresowanie potencjalnych odbiorców w grupie, która charakteryzuje się silnym owczym pędem (jak fani Apple’a), zwłaszcza jeśli target korzysta z internetu i odwiedza strony lifestyle’owe (jak fani Apple’a), a produkt wyróżnia się jedynie wyglądem, bo oprócz tego jest prosty jak budowa cepa, tani w produkcji jak cegła, za to sprzedawany z absurdalnym i arbitralnym narzutem (jak akcesoria do produktów Apple’a), to Kickstarter jest idealnym miejscem na znalezienie finansowania.

Odpowiedz