KGB zapłaciło agentom polskiego wywiadu 15 mln dolarów w gotówce.

Komu z nazwiska dano te walizki nie wiadomo, kto podzielił się tą kasą też nie wiadomo, no i najważniejsze – za co zapłacono? Bo chyba nikt nie wierzy, że rosyjska bezpieka zapłaciła 15 mln dolarów (50 mln złotych) za prawo do torturowania paru Czeczenów w Klewkach?
No dobra – podmieńcie sobie KGB na CIA, Klewki na Klejkuty, a Czeczenów na Afgańczyków i nie będzie fikcji a rzeczywistość. W sumie to możecie zamienić na cokolwiek: Mosad, Srosad czy Iransad , wszyscy już wiedzą, że jesteśmy sprzedajni i za ile.

Za to pytania nie uległy zmianie.
A dodatkowo pytam się jak to jest, że jednych – biednego studenta – oskarżają o współpracę z obcym wywiadem tylko dlatego, że spotkał się z rosyjskim agentem (nawet nie wiedząc kim ten pan jest) a inni całkowicie bezkarnie biorą od obcego wywiadu 100 mln złotych w walizkach?
Pytanie oczywiście retoryczne bo chyba dla każdego jest jasne, że to łapówka za zakupy jedynie słusznego uzbrojenia.

Dopisek: I zapamiętajcie sobie słowa generała Kozieja:

Ważne jest „to, na co, dlaczego i w jakiej sprawie” są wydawane pieniądze przepływające między służbami, ponieważ i tak zdarza się to często.

Przypomnijcie sobie także fotografie agenta Tomka z walizkami pieniędzy.
Tak się „bawią” agenci, a Ty na te ich zabawy pracuj, pracuj, pracuj…