Od dłuższego czasu nadzór finansowy w Buraczanej coraz mocniej zakazuje bankom udzielania kredytów w walutach obcych. Biorąc pod uwagę skalę utopienia przez banki pieniędzy w „bezpiecznych” długach Władzy, pachnie mi to przygotowaniami do poważnej dewaluacji złotówki. Przypomnę, że w Polsce po II Wojnie ludzie już dwukrotnie tracili w ten sposób „majątki”.
Pierwsza dramatyczna wymiana pieniędzy miała miejsce na przełomie października i listopada 1950 r. Dla zwykłych zjadaczy chleba oznaczała stratę 2/3 kasy.
Druga zaczęła się 37 lat później -w 1988 r. – i była to dewaluacja pełzająca (hiperinflacja), która w ciągu 3 lat spowodowała całkowitą (99%) utratę majątków denominowanych w złotówkach, w tym „posiadanych” już na tzw. książeczkach i bonach oszczędności na CAŁE mieszkania, auta, lodówki itd.
Kiedy kolejna?
Obstawiamy, że już za rok po najbliższych wyborach parlamentarnych? Czy też dopiero za 5 lat, pod koniec – wówczas już niesławnych – rządów obecnej Władzy? To będzie już prawie 30 lat od ostatniego skoku Władzy na kasę ludzi, więc jakby w sam raz.
Dla przypomnienia:
75% rzekomych „aktywów” banków to pieniądze utopione w czarnej dziurze budżetowej. One już nigdy nie wrócą do banków.
To samo jest z funduszami emerytalnymi – 75% ich portfela to „inwestycje” w tą samą budżetową dziurę.
Najgorzej jest z największym polskim ubezpieczycielem – wrzucił w nią aż 85% zebranej kasy.
Pytanie czy tym razem ludzie stracą „tylko” 3/4 kasy czy znowu całość ? Stawiam na całość 🙁